Następnego dnia poszli do szkoły, był wtorek. Jednak nie taki zwykły, bo w szkole pojawił się ktoś nowy, był to Zayn (jak później się dowiedzieli). Brunet od razu zrobił sobą zamieszanie w szkole. A szkoła ich była mała, to zaraz się wszyscy o nim dowiedzieli. Trafił do klasy z Łucją. Był cichy, ale miał coś w oczach i widać było po nim, że jet miły i spokojną osobą. Od razu spodobała mu się Łucja. Jako, że siedziała ona sama, to on przysiadł obok niej. Nie jest zbyt rozmowny, ale spodobał się wielu dziewczyną, jest przystojny.
Na jednej podszedł do niego Harry i mówi:
- Hej, Harry jetem, a ty?-
- Zayn...- odpowiedział mu.
- Skąd jesteś? - pytał dalej Harry
- Przyjechałem z innej części kraju...- odpowiedział.
Tak skończyła się ich rozmowa. Harremu wydawał się on od razu dziwny. Bardzo go denerwował fakt, że Zayn był z jego dziewczyną w klasie.
Wrócili do domu, jak zawsze razem. Łucja miała mieć za tydzień urodziny. Harry już myślał co jej kupić i już planował dla niej imprezę. Weszli do domu w kuchni stały mama Łucji i Harrego, gotowały obiad.
- Dzień dobry- powiedziały.
- Dzień dobry - przywitali się z nimi.
- Mam w klasie nowego chłopaka.- powiedziała Łucja.
- Jaki jest? Miły? Jak ma na imię? - zapytała mama Harrego.
- Nie wiemy, ma na imię "Zayn", ale prawie nic nie mówi. - odpowiedział Harry z pogardą w głosie.
- Moim zdaniem jest "ok", siedzę z nim, rozmawialiśmy i wydaje się miły. - dodała Łucja.
- To dobrze.- powiedziała mama Łucji.
Harry patrzył na Łucję, widać było, że "nowy" w jej klasie ją polubił, a ona jego. Tak, był zazdrosny, sam nie wiedział o co.
- Będziemy się za miesiąc przeprowadzać z powrotem do naszego domu. Ojciec z dziadkiem już go remontuje.- powiedziała mama Łucji.
- Już za miesiąc?-spytała Łucja.
- Jak remont się skończy.- odpowiedziała.
- Ahaa...- odburknęła pod nosem Łucja, miała łzy w oczach.
Razem z Harrym poszli do góry. Zaczęła płakać. Harry ją przytulił. Bardzo się przez wyczaiła do tego miejsca i nie chciała go opuszczać...
********************************************************************************
Dziękuję za przeczytanie ;)
Jeśli możesz to skomentuj ;*
Wszystko pisane jest przeze mnie :) Jeżeli możesz to wyraź swoją opinię w komentarzu ♥
piątek, 24 października 2014
piątek, 17 października 2014
Turcja - Dzień 6 "Lody Nad Portem".
Wstaliśmy rano i po śniadaniu wyjechaliśmy do Oludeniz na lagunę. Piękne widoki towarzyszyły nam tam przez 2 godziny. Piękny turkusowy kolor wody, na niebie paralotniarze, a wokół góry. Mogłabym tam zostać na zawsze, ale niestety takiej możliwości nie było.
Kolejnym punktem na mapie było Kayakoy. Miasto niezwykle klimatyczne, a panorama widziana z góry po prostu powala. wszystkie domy usytuowane są na niewielkim wzgórzu. Oprócz domów na wzgórzu znajduję się też kościół. Niestety nie jest on dostępny dla zwiedzających, a miasto jest opuszczone do dziś.
Następnym przystankiem było Fethiye, miasto portowe. Na początku zwiedzaliśmy tam kolejne wykute w skale groby.
Później mieliśmy 1,5 godziny na zwiedzanie i przejście się chodnikiem przy porcie. My poszliśmy do kawiarni na lody ♥ Były one 5 razy lepsze niż w Polsce.
Następnie został nam tylko kilkugodzinny przejazd autokarem do hotelu koło Pamukkale.
Przejazd minął bardzo dobrze, widoki jakie były podczas jazdy są nie do opisania. Cudowne pagórki, pola uprawne i wiele nie zamieszkanego przez człowieka terenu.
**********************************************
Dziękuję serdecznie za przeczytanie ;)
Mam nadzieję, że się spodobało ;*
Jeżeli masz jakieś pytania, to śmiało pytaj :) Jeśli możesz - skomętuj, bo jest to bardzo motywujące ♥
Kolejnym punktem na mapie było Kayakoy. Miasto niezwykle klimatyczne, a panorama widziana z góry po prostu powala. wszystkie domy usytuowane są na niewielkim wzgórzu. Oprócz domów na wzgórzu znajduję się też kościół. Niestety nie jest on dostępny dla zwiedzających, a miasto jest opuszczone do dziś.
Zdjęcie środka kościoła kiedy jeszcze byli wpuszczani tam zwiedzający. |
Następnym przystankiem było Fethiye, miasto portowe. Na początku zwiedzaliśmy tam kolejne wykute w skale groby.
Później mieliśmy 1,5 godziny na zwiedzanie i przejście się chodnikiem przy porcie. My poszliśmy do kawiarni na lody ♥ Były one 5 razy lepsze niż w Polsce.
Bardzo słodkie pudełko w którym dostaliśmy lody ♥ |
Widok jaki mieliśmy podczas jedzenia lodów. |
Następnie został nam tylko kilkugodzinny przejazd autokarem do hotelu koło Pamukkale.
Przejazd minął bardzo dobrze, widoki jakie były podczas jazdy są nie do opisania. Cudowne pagórki, pola uprawne i wiele nie zamieszkanego przez człowieka terenu.
**********************************************
Dziękuję serdecznie za przeczytanie ;)
Mam nadzieję, że się spodobało ;*
Jeżeli masz jakieś pytania, to śmiało pytaj :) Jeśli możesz - skomętuj, bo jest to bardzo motywujące ♥
piątek, 10 października 2014
Opowiadanie, Część 6.
Weszli po schodach na tajemnicze piętro. Stanęli. Ani Łucja, ani Harry nie mogli się ruszyć. Harry wziął do ręki klucz. Kucz był od rdzy, wiać było, że nikt go nie używał do wielu lat. Harry włożył go do zamka i lekko przekręcił w prawo. Tak, drzwi się otworzyły. Łucja chwyciła za klamkę i ją pociągnęła w dół. Odsunęli się, z pokoju wyleciała chmura kurzu. Nikt tam nie zaglądał przez tyle lat, aż w końcu oni otworzyli ponownie drzwi.
Harry wszedł pierwszy nadal trzymając Łucję za rękę, jedyne co zobaczył zabite okno tekturą, chociaż było ciemno widać było prześwity światła słonecznego. Łucja wchodziła powoli za nim. Harry zaczął szukać włącznika do światła, ale żarówka była przepalona.
Puścił Łucje i powoli podszedł do okna i odczepił karton. Pokój naglę objęło bardzo jasne światło, przez chwilę nic nie był widać. Kiedy już "odzyskali" wzrok ujrzeli... Regały pełne książek, biurko na którym leżało pióro i porozrzucanymi kartami, przy biurku stało jeszcze krzesło, szafę na której klamce wisiał wieszak na którym wisiała bardzo zakurzona marynarka. Wyglądało to na pracownie lub jakieś biuro... Naglę usłyszeli podjeżdżający po dom samochód. Harry szybko przykrył okno kartonem i wyszli z pokoju zamykając go z powrotem na klucz. Zeszli na dół. Przyjechała mama Harrego z ich psem, byli najwyraźniej u weterynarza.
- Dzień dobry- powiedziała wchodząc do domu.
- Dzień dobry- odpowiedzieli siedząc przy stole w kuchni i jedząc ciastka, które na nim leżały.
Po chwili przyszedł ojciec i dziadek Łucji, byli w sklepie, wnosili do domu jakieś farby, a na zewnątrz stały rośliny ze sklepu ogrodniczego. Harry i Łucja siedzieli cały czas przy stole nic nie mówiąc, aż przyjechała mama i babcia Łucji, wtedy wstali i poszli na górę.
Siedzieli przez chwile w ciszy, aż Łucja powiedziała:
- Nie możemy nikomu powiedzieć, że tam byliśmy-
- No tak - powiedział Harry - Musimy teraz poczekać kilka dni, bo żeby tam wejść nikogo nie może być w domu. Wejdziemy tam i będziemy musieli wszystko obejrzeć...
***********************************************
Przepraszam, że ni dodawałam niczego, ale niestety mój komputer się zbuntował i nie miałam jak ;(
Ale już wracam i posty na blogu będą co tydzień w piątki lub soboty ;*
Jeszcze raz przepraszam za brak postu i dziękuję za przeczytanie <3
Harry wszedł pierwszy nadal trzymając Łucję za rękę, jedyne co zobaczył zabite okno tekturą, chociaż było ciemno widać było prześwity światła słonecznego. Łucja wchodziła powoli za nim. Harry zaczął szukać włącznika do światła, ale żarówka była przepalona.
Puścił Łucje i powoli podszedł do okna i odczepił karton. Pokój naglę objęło bardzo jasne światło, przez chwilę nic nie był widać. Kiedy już "odzyskali" wzrok ujrzeli... Regały pełne książek, biurko na którym leżało pióro i porozrzucanymi kartami, przy biurku stało jeszcze krzesło, szafę na której klamce wisiał wieszak na którym wisiała bardzo zakurzona marynarka. Wyglądało to na pracownie lub jakieś biuro... Naglę usłyszeli podjeżdżający po dom samochód. Harry szybko przykrył okno kartonem i wyszli z pokoju zamykając go z powrotem na klucz. Zeszli na dół. Przyjechała mama Harrego z ich psem, byli najwyraźniej u weterynarza.
- Dzień dobry- powiedziała wchodząc do domu.
- Dzień dobry- odpowiedzieli siedząc przy stole w kuchni i jedząc ciastka, które na nim leżały.
Po chwili przyszedł ojciec i dziadek Łucji, byli w sklepie, wnosili do domu jakieś farby, a na zewnątrz stały rośliny ze sklepu ogrodniczego. Harry i Łucja siedzieli cały czas przy stole nic nie mówiąc, aż przyjechała mama i babcia Łucji, wtedy wstali i poszli na górę.
Siedzieli przez chwile w ciszy, aż Łucja powiedziała:
- Nie możemy nikomu powiedzieć, że tam byliśmy-
- No tak - powiedział Harry - Musimy teraz poczekać kilka dni, bo żeby tam wejść nikogo nie może być w domu. Wejdziemy tam i będziemy musieli wszystko obejrzeć...
***********************************************
Przepraszam, że ni dodawałam niczego, ale niestety mój komputer się zbuntował i nie miałam jak ;(
Ale już wracam i posty na blogu będą co tydzień w piątki lub soboty ;*
Jeszcze raz przepraszam za brak postu i dziękuję za przeczytanie <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)