sobota, 27 grudnia 2014

Ważna Informacja Odnośnie Bloga!!!

Ważne Info!
        Jeśli chodzi o opowiadanie, mam zamiar je skończyć. Nie mam weny i pomysłu do dalszego pisanie tej opowieści
     Ale to nie koniec! 
    Mam zamiar napisać coś innego. Na pewno nie będzie to kontynuacja pierwszego opowiadania,
  Chciała bym poprosić o napisanie co o tym sądzisz i napisanie propozycji postaci, albo czego kogokolwiek do nowego opowiadania ;).
 
   Jednocześnie dziękuje Tobie za to, że tak długo czytałeś tego bloga i to komentowałeś, bo to było naprawdę miłe i cieszyłam się za każdym razem kiedy widziałam ilość wyświetleń. Dziękuje <3  


sobota, 6 grudnia 2014

Opowiadanie, Część 12.

               O 14 godzinie do Łucji w odwiedziny przyszłą mama i jej babcia. Przyniosły jej jedzenie i jakieś książki, żeby się nie nudziła.
- Jak się dzisiaj czujesz słonko? - spytała ją babcia
- Już lepiej.
- To dobrze, lekarz mówił, że wypuszczą cię za tydzień, jeśli się nic nie pogorszy.
- A już widzą co mi się stało?
- Nie, ale dzisiaj będziesz miała jeszcze badania.
- Okay...
- Ale za dwie godziny przyjdzie do ciebie Harry.
- Dobrze. A wy już idziecie?
- Tak, bo mamy do załatwienia jeszcze kilka spraw. Pa Pa słonko.
- Pa...
             W pokoju szpitalnym znów zapadła cisza. Louisa wzięli na badania, a Łucja miała mieć pobieranie krwi. Weszła pielęgniarka.
- Muszę pobrać ci krew.
- Dobrze.
- Połóż tu rękę. Dobrze. Już po wszystkim. Boli?
- Nie.
- To dobrze. Do widzenia.
- Do wiedzenia.
            Do sali na wózku wrócił Louis, miał badania, tomografie głowy. Położył się, pielęgniarka wyszła.
- Powiedzieli ci coś? - spytała Łucja z zaciekawieniem.
- Nie, oni nigdy nie powiedzą choremu prawdy w twarz. Uważają, że lepiej żeby nie wiedział. To nie jest prawda.
- A coś ci jest?
- Tak, ale to nie jest ważne. Nie wyjdziemy z tego żywo.
- Ale chyba lepiej jest żyć dłużej niż krócej...
- Nie. Przynajmniej nikt cię nie zapamięta jako stara babcia, tylko jako młoda, piękna i nizcego winna dziewczyna.
- W pewnym sensie, to dobrze, ale nie chcesz mieć dzieci, żony, domu?
- Mówisz tak, bo jesteś z kimś i uważasz, że do końca życia będziecie razem. Też tak myślałem do pewnego czasu. Kiedy moja dziewczyna dowiedziała się, że mam raka i mogę umrzeć nawet jutro - odeszła. Mówiła, że będziemy zawsze. Teraz ma innego, zdrowego i bogatego. On według niej nie umrze. Ale to nie jest prawda, może mieć wypadek i w ciągu 10 minut zniknąć z jej świata.
On umrze jak my wszyscy.
- Ale rak to nie wyrok... - stwierdziła Łucja.
- Nie. To jest tylko informacja dzięki której tracisz swoją "wieczność'' i dowiadujesz się, że umrzesz.
- Nie uważam, że jesteśmy ''wieczni''...
- Ani nie uważasz, że umrzesz... Jesteś młoda i nie odczuwasz umierania, tak jak starsi ludzie.
 Śmierć to abstrakcja życia codziennego...



*********************************************************************************
Dziękuję za przeczytanie <3
Tym razem krótszy rozdział, ale to przez to, że miałam zwariowany tydzień ;) Za tydzień spróbuję napisać coś dłuższego :)
Jeśli się spodobał proszę o komentarz, to bardzo motywuje ;*

sobota, 29 listopada 2014

Opowiadanie, Część 11.

        Właśnie rodzice Łucji wrócili do domu Harrego:
- Łucja, zejdź do nas!
- Co się stało? - spytała, była zdziwiona.
- Już za tydzień przeprowadzamy się z powrotem do naszego domu.
        Łucja poczuła ucisk w klatce piersiowej, nie mogła oddychać. Oparła się o blat stołu. Po chwili upadła malejąca.
 
        Obudziła się po godzinie w szpitalu. Siedział obok niej Harry i jej mama. Była podłączona do kroplówki i jeszcze jakiś innych maszyn. Nie mogła nic powiedzieć, nie wiedziała co się z nią dziej.
          Wszyscy wokół niej byli bardzo zdenerwowani. Harry trzymał ją cały czas za rękę.
Nagle do sali wszedł lekarz.
- Proszę pani, mam już wyniki badań córki. Miała ona chwilowe nie dotlenienie, niestety nie znamy tego przyczyny...
- A może się to powtórzyć?- zapytała mama Łucji
- Jest takie prawdopodobieństwo...
          Łucja nie chciał tego słuchać, chciał z powrotem zasnąć.
Lekarz pochylił się nad nią.
- Dzień dobry. Możesz mówić? Jak się czujesz?
- Chyba mogę... - powiedziała z trudnością - Nawet dobrze. Ale co mi się stało? - dostał zadyszki.
- Chciałbym zapytać co ci się dokładnie stało?
- Na początku przez chwilę nie mogłam oddychać, a potem upadłam na ziemię i dalej nie pamiętam...
- Dobrze... - lekarz zapisał wszystko co powiedziała, pożegnał się i wyszedł.
           Harry stał nad nią cały czas.
- Jak się czujesz? Możesz oddychać? 
- Tak, już lepiej. A co mi jest dokładnie?
- Wiemy tylko, że miałaś niedotlenienie...
- Ach...
- Nic cię nie boli na pewno? - spytała ja mama
- Trochę głową, ale to przez światło...
- Spokojnie możesz spać. Na razie wyjdziemy. Dobranoc. - powiedziała i wyszli razem z Harrym.

           Łucja nie mogła zasnąć, dopiero teraz zauważyła, że na sali leżał jeszcze jakiś chłopak. Miał zabandarzowaną głowę, chyba spał. 
          Weszła pielęgniarka.
- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? - spytała
- Dobrze, nie. A co się stało temu chłopakowi?
- Miał wypadek i operację.
- Ale będzie żył?
- Tak, na razie śpi po narkozie. Ty też powinnaś.
 Wyszła z sali. Łucja nie spał jeszcze przez kolejną godzinę, myślała na tym co się jej stało... W końcu zasnęła.
         Dzwoni telefon. Obudził ją. To był budzik do szkoły. Była 6:30. Wyłączyli go, ale chyba nie tylko ją obudził...
Chłopak, który leżał na tej sali też już nie spał.
- Hej - powiedział do niej.
- Część... - odpowiedziała.
- Którą godzina?
- 6:30.
- Dzięki. Jestem Louis.
- Łucja. - odpowiedziała z niepewnością. Brak tlenu w płucach ja dobijał.
- Miło mi cię poznać. Dlaczego tu jesteś?
- Sama nie wiem, chyba przez niedotlenienie. Lekarze nic nie wiedzą. A ty?
- Był wypadek. Jakiś facet potrącił mnie jak jechałem na rowerze, ale teraz jest dobrze. A ciebie coś boli?
- Nie tylko brakuje mi tlenu...
            Tak skończyła się ich rozmowa. Louis był bardzo otwarty, ale jego smutek w oczach był widoczny.
"Ciekawe co mu jest naprawdę" - Pomyślała Łucja...


*********************************************************************************
Dziękuję za przeczytanie ;*  
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ;*
Jeśli się spodobało proszę o komentarz, to bardzo motywuje ;)

sobota, 22 listopada 2014

Opowiadanie, Część 10.

         Następnego dnia szli do szkoły. Łucja pożegnała się ze szczeniaczkiem i wyszli z domu. Przed szkołą czekał na nich Zayn. Wiedział, że miała ona urodziny, złożył jej życzenia i podał prezent.                  Harry zaczął być zazdrosny. Chciał jak najszybciej iść, ale przecież Łucja ma z nim lekcje. Dostała od niego książkę z wierszami.
- To miło z twojej strony, że pamiętałeś. Dziękuję za prezent.
- Nie ma za co - Odpowiedział Łucji Zayn.
         Harry pociągnął ją za rękę i weszli do szkoły.
- On cię podrywa.
- Wcale nie. Dał mi tylko prezent na urodziny.
- Tylko...
- Dla mnie tylko książka, nic więcej. Przecież to ciebie kocham.
           Oczy bruneta zabłysły.
- Wierzę ci, do zobaczenia za godzinę - pocałował ją w policzek i poszedł do swojej sali.
          Łucja wtedy otworzyła książkę, an pierwszej stronie Zayn napisał ''Dla najmilszej i najładniejszej dziewczyny jaką znam. Kocham Zayn" 
         Zayn był w niej zakochany. Schował książkę do plecaka i weszła do klasy. Lekcja była nudna, historia nie interesowała Łucji i dlatego się bardzo dłużyła. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli z sali. Zayn podszedł do Łucji:
-Jak tam? Podoba Ci się książka? Widziałem jak ją oglądałaś.
-Tak jest naprawdę fajna.
-To dobrze, że Ci się podoba. Specjalnie dla ciebie jej szukałem.
          Łucja zauważyła, że Zaynowi zależy na niej. Nie chciał pokazywać książki Harremu, bo on by się zdenerwował.
          Poszła do Harrego, on już na nią czekał:
-I jak dzisiaj zanudzała na historii?
-Strasznie. Całą lekcję gadała...
-A co teraz masz?
-Angielski, sprawdzian. A ty?
-Wf, ale...
           Harry nie zdążył dokończyć zdania, bo wtedy podeszła do niech Nicole, dziewczyna z klasy o rąk młodszej:
-Hej Harry, podobno mamy z wami wf i mamy być w parach. Może będziemy ćwiczyć razem?
-Hej. Nie mogę, bo już ćwiczę z Niallem w parze, ale spytaj się Nasha, może on nie ma pary.
            Nicole odeszła, chciała ćwiczyć z Harrym, bo miała zamiar go poderwać.
-Co to za dziewczyna? Dobrze się znacie widzę.- powiedziała Łucja zdenerwowana.
-To tylko dziewczyna o tako młodsza, mamy z nią czasami wf.
-Nie wydawało się, posiadasz jej się.
-Może i tak, ale ci z tego, przecież jestem z tobą, a nie z nią. Mam pomysł, może pójdziemy do kina?
-Tak, chętnie.
            Zadzwonił dzwonek. Łucja pocałowała Harrego i poszła do sali.
        Po lekcjach poszli do kina.
Wracając do domu dużo rozmawiali, mieli mnóstwo tematów. Długo nie mieli czasu na takie rozmowy, nauka, powrót Łucji do jej domu. Cała przeprowadzka zajmowała mnóstwo czasu. Przede wszystkim na jej temat rozmawiali:
-Niedługo wracam do swojego domu... Co.wtedy zrobisz? - Powiedział ze łzami w oczach.
-Będę cię kochał z dnia na dzień coraz mocniej i za każdym razem jak cię zobaczę mój dzień będzie najlepszym w życiu...

*********************************************************************************
Dziękuję za przeczytanie i przepraszam za to, że tydzień temu nie było nowego posta ;* 
Jeśli podobało się to proszę o komentarz, to bardzo motywuje ;* 

piątek, 7 listopada 2014

Opowiadanie, Część 9.

                    Zaczęła go całować.Harry to odwzajemnił. Stali tak przez chwilę na środku korytarza wejściowego, telewizor był bardzo głośno włączony, nic nie było słychać. Nagle drzwi się zaczęły otwierać, oni jednak tego nie słyszeli przez telewizor,  i weszła mama Łucji i Harrego.
Spojrzały na nich ipowiedziały:
- Dobry wieczór!!
        Wystraszyli się i speszonym głosem powiedzieli:
-Dobry, dobry...-
   Łucja poszła szybko na górę, Harry zaczął sprzątać w salonie.
-Widzę, że za szybko przyszłyśmy co? Nie pesz się tak.- powiedziała mama Harrego- Udały się urodziny?
-A weź...- odpowiedział i poszedł do góry. Łucja siedziała w pokoju na swoim dywanie. Harry wszedł i usiadł obok niej: 
-Mieli przyjść o 22, tak przyszły...= powiedziała zdenerwowana.
-Mówiły, że tak przyjdą...-
-No, jest 20:30, a nie 22!- krzyknęła - Wyjdź stąd, chcę być sama! Idź stąd! -
       Krzyknęła tak głośno, że przybiegła jej mama. Wypchnęła go za drzwi i trzasnęła nimi.
- Nie martw się, przejdzie jej- powiedziała mama Łucji.
-Ale, ale ja jej coś obiecałem, ona mi uwierzyła i... skłamałem!- Harry nie mógł znieść tego, że tak się stało. Jej mama weszła do pokoju córki. Zobaczyła ją płaczącą na łóżku. 
-Co się stało? Czemu go wyrzuciłaś? Czemu on płacze?
-On płacze?... o jeju, co ja zrobiłam...
-Powiedz co się stało?
-Bo on powiedział, że będziecie o 22 w domu i wy przyszłyście wcześniej...
-Ale to nie jego wina. Miałyśmy być o 22, ale szybciej wszystko załatwiłyśmy. Powinnaś go przeprosić.
-Teraz, teraz to mnie nie będzie chciał słuchać...
-On obwiniał siebie za to, że przyszłyśmy wcześniej, wybaczy ci na pewno, ale idź do niego.
       Poszła, zobaczyła go siedzącego na łóżku ze spuszczoną głową.
-Bo ja... Ja chciałam Cię przeprosić. Wiem, że to nie twoja wina. Przepraszam.- Usiadła obok niego i chwyciła go za rękę. Nic nie powiedział, po prostu ją przytulił. Harry nie mógł wytrzymać 5 minut kłótni z Łucją. Położyli się obok siebie na łóżku i tak zasnęli, nikt ich nie budził. Nie spodziewali się tego co rano zobaczyli.
       Rano, jak zawsze co weekend zeszli na dół, żeby zjeść śniadanie. dzisiaj jednak na dole zastali coś innego, było to wielkie kartonowe pudło na środku salonu. Lekko co jakiś czas się ruszało. Za drzwi wyszedł tata Łucji i powiedział:
- Otwórz je Łucja.
-Ale czemu?
-Bo to jest coś dla ciebie.
     Łucja podeszła do pudła, a ono nagle się poruszyło. Odskoczyła od niego. Podeszła znów i podniosła jedną część pudełka,po chwili karton się przewrócił i z środka wyskoczyła mała puchata kulka. Miała biało-szary kolor. Spojrzała się na Łucję i podeszła do niej.Łucja dostała małego psa husky.



 *****************************************************
Dziękuję za przeczytanie ;*
Nie udało się mi napisać 7 części o Turcji, byłam chora...
Jeśli się spodobało to skomentuj ;*

sobota, 1 listopada 2014

Opowiadanie, Część 8.

         Zostały trzy dni do urodzin Łucji. Harry jednak nikogo nie zapraszał. Chciał być z nią sam tego dnia. Poprosił swoją mamę, żeby upiekła tort. Chciał dać jej prezent, tylko musiał być on wyjątkowy. Długo chodził po sklepach, aż w końcu znalazł coś idealnego dla Łucji.
         Został tylko jeden dzień do jej urodzin. Kiedy byli w szkole mama Harrego upiekła tort i przystroiła pokój. Kiedy po szkole wrócili do domu, byli sami, ale dzisiaj nie mieli wejść do "tajemniczego pokoju", dzisiaj Łucja miała urodziny i to było najważniejsze.
Weszli do domu. . Łucja spojrzała przed siebie i zaniemówiła.
Po kilkunastu sekundach powiedziała:
- Coś się stało? Przecież masz urodziny za 3 miesiące. - zapomniała o swoich urodzinach.
- Tak, aj mam za 3 miesiące, ale ty masz dzisiaj. Niespodzianka! Wszystkiego Najlepszego Kochanie!- mówił jej to patrząc jej w oczy. Ona go przytuliła i usiedli w salonie na kanapie. Harry pokroił tort. Był czekoladowy, bo taki ona lubiła najbardziej. Siedzieli i jedli przy okazji rozmawiając. Harry przysunął się do niej bliżej i z pod stołu wyjął dwa prezenty, jeden malutki, a drugi dosyć duży. Podał jej najpierw duży pakunek. Otworzyła go i zobaczyła cudowną czarną sukienką w malutkie stokrotki.
- Dziękuję... Nie wiem co powiedzieć..- wyjąkała, a wtedy Harry podał jej malutką paczuszkę obwiązaną wstążką, było to malutkie pudełeczko, a w nim łańcuszek z serduszkiem. Na serduszku było wygrawerowane ''Kocham Cię, Harry''. Miała w oczach łzy szczęścia. Wyjęła łańcuszek, on założył jej go na szyję. Pocałowała go delikatnie i wtuliła się w niego.
- Dziękuję jest piękny...- szepnęła mu na ucho.
- Mam nadzieję, że twoje 17 urodziny się udały.-
- Tak i to bardzo.-
Trzymali się za ręce, Harry przysunął się do niej jeszcze bardziej. Pocałował ją w policzek i zaczął ją całować po szyi. Ona delikatnie się od niego odsunęła. Spojrzał na nią i spytał:
- Coś się stało?-
- Nic, tylko... to jest trochę dziwne dla mnie...-
Wstała, żeby zanieść brudne naczynia do kuchni. Kiedy je zmywała, podszedł do niej i ją przytulił.
- Nie chciałem...- wyszeptał.
- Ale to nie twoja wina.- mówiła - Po prostu ja nie wiem czy powinnam. Jak nasi rodzice wrócą, a my co wtedy zrobimy?-
- Rodzice wracają o 22. Ja wiem, że to moja wina. Przepraszam.-
- Nic się nie stało.- powiedziała i przytuliła Harrego.
        Poszli z powrotem do salonu i zaczęli oglądać film.Leżeli obok siebie, a Harry bawił się włosami Łucji. Film się skończył i była godzina 19. Łucja wstała i schowała tort do lodówki. Harry zasnął na filmie. Jutro była sobota i do szkoły iść nie musieli. Łucja mył jeszcze szklanki i jeden talerz. Po chwili obudził się Harry i zaspanym jeszcze głosem powiedział:
- Kotek, mamy przecież zmywarkę.-
Harry czuł cały czas się winny o to, że ona się tak poczuła. Podeszła do niego zostawiając naczynia..
*********************************************************************************
Dziękuję za przeczytanie ;*
7 część o Turcji pojawi się za tydzień przez komplikacje jakie miałam ostatnio...
Jeśli Ci się podobało skomentuj ;)

piątek, 24 października 2014

Opowiadanie, Część 7.

     Następnego dnia poszli do szkoły, był wtorek. Jednak nie taki zwykły, bo w szkole pojawił się ktoś nowy, był to Zayn (jak później się dowiedzieli). Brunet od razu zrobił sobą zamieszanie w szkole. A szkoła ich była mała, to zaraz się wszyscy o nim dowiedzieli. Trafił do klasy z Łucją. Był cichy, ale miał coś w oczach i widać było po nim, że jet miły i spokojną osobą. Od razu spodobała mu się Łucja. Jako, że siedziała ona sama, to on przysiadł obok niej. Nie jest zbyt rozmowny, ale spodobał się wielu dziewczyną, jest przystojny.
    Na jednej podszedł do niego Harry i mówi:
- Hej, Harry jetem, a ty?-
- Zayn...- odpowiedział mu.
- Skąd jesteś? - pytał dalej Harry
- Przyjechałem z innej części kraju...- odpowiedział.
      Tak skończyła się ich rozmowa. Harremu wydawał się on od razu dziwny. Bardzo go denerwował fakt, że Zayn był z jego dziewczyną w klasie.
      Wrócili do domu, jak zawsze razem. Łucja miała mieć za tydzień urodziny. Harry już myślał co jej kupić i już planował dla niej imprezę. Weszli do domu w kuchni stały mama Łucji i Harrego, gotowały obiad.
- Dzień dobry- powiedziały.
- Dzień dobry - przywitali się z nimi.
- Mam w klasie nowego chłopaka.- powiedziała Łucja.
- Jaki jest? Miły? Jak ma na imię? - zapytała mama Harrego.
- Nie wiemy, ma na imię "Zayn", ale prawie nic nie mówi. - odpowiedział Harry z pogardą w głosie.
- Moim zdaniem jest "ok", siedzę z nim, rozmawialiśmy i wydaje się miły. - dodała Łucja.
- To dobrze.- powiedziała mama Łucji.
Harry patrzył na Łucję, widać było, że "nowy" w jej klasie ją polubił, a ona jego. Tak, był zazdrosny, sam nie wiedział o co.
- Będziemy się za miesiąc przeprowadzać z powrotem do naszego domu. Ojciec z dziadkiem już go remontuje.- powiedziała mama Łucji.
- Już za miesiąc?-spytała Łucja.
- Jak remont się skończy.- odpowiedziała.
- Ahaa...- odburknęła pod nosem Łucja, miała łzy w oczach.
         Razem z Harrym poszli do góry. Zaczęła płakać. Harry ją przytulił. Bardzo się przez wyczaiła do tego miejsca i nie chciała go opuszczać...

********************************************************************************
  Dziękuję za przeczytanie ;)
Jeśli możesz to skomentuj ;*