Właśnie rodzice Łucji wrócili do domu Harrego:
- Łucja, zejdź do nas!
- Co się stało? - spytała, była zdziwiona.
- Już za tydzień przeprowadzamy się z powrotem do naszego domu.
Łucja poczuła ucisk w klatce piersiowej, nie mogła oddychać. Oparła się o blat stołu. Po chwili upadła malejąca.
Obudziła się po godzinie w szpitalu. Siedział obok niej Harry i jej mama. Była podłączona do kroplówki i jeszcze jakiś innych maszyn. Nie mogła nic powiedzieć, nie wiedziała co się z nią dziej.
Wszyscy wokół niej byli bardzo zdenerwowani. Harry trzymał ją cały czas za rękę.
Nagle do sali wszedł lekarz.
- Proszę pani, mam już wyniki badań córki. Miała ona chwilowe nie dotlenienie, niestety nie znamy tego przyczyny...
- A może się to powtórzyć?- zapytała mama Łucji
- Jest takie prawdopodobieństwo...
Łucja nie chciał tego słuchać, chciał z powrotem zasnąć.
Lekarz pochylił się nad nią.
- Dzień dobry. Możesz mówić? Jak się czujesz?
- Chyba mogę... - powiedziała z trudnością - Nawet dobrze. Ale co mi się stało? - dostał zadyszki.
- Chciałbym zapytać co ci się dokładnie stało?
- Na początku przez chwilę nie mogłam oddychać, a potem upadłam na ziemię i dalej nie pamiętam...
- Dobrze... - lekarz zapisał wszystko co powiedziała, pożegnał się i wyszedł.
Harry stał nad nią cały czas.
- Jak się czujesz? Możesz oddychać?
- Tak, już lepiej. A co mi jest dokładnie?
- Wiemy tylko, że miałaś niedotlenienie...
- Ach...
- Nic cię nie boli na pewno? - spytała ja mama
- Trochę głową, ale to przez światło...
- Spokojnie możesz spać. Na razie wyjdziemy. Dobranoc. - powiedziała i wyszli razem z Harrym.
Łucja nie mogła zasnąć, dopiero teraz zauważyła, że na sali leżał jeszcze jakiś chłopak. Miał zabandarzowaną głowę, chyba spał.
Weszła pielęgniarka.
- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? - spytała
- Dobrze, nie. A co się stało temu chłopakowi?
- Miał wypadek i operację.
- Ale będzie żył?
- Tak, na razie śpi po narkozie. Ty też powinnaś.
Wyszła z sali. Łucja nie spał jeszcze przez kolejną godzinę, myślała na tym co się jej stało... W końcu zasnęła.
Dzwoni telefon. Obudził ją. To był budzik do szkoły. Była 6:30. Wyłączyli go, ale chyba nie tylko ją obudził...
Chłopak, który leżał na tej sali też już nie spał.
- Hej - powiedział do niej.
- Część... - odpowiedziała.
- Którą godzina?
- 6:30.
- Dzięki. Jestem Louis.
- Łucja. - odpowiedziała z niepewnością. Brak tlenu w płucach ja dobijał.
- Miło mi cię poznać. Dlaczego tu jesteś?
- Sama nie wiem, chyba przez niedotlenienie. Lekarze nic nie wiedzą. A ty?
- Był wypadek. Jakiś facet potrącił mnie jak jechałem na rowerze, ale teraz jest dobrze. A ciebie coś boli?
- Nie tylko brakuje mi tlenu...
Tak skończyła się ich rozmowa. Louis był bardzo otwarty, ale jego smutek w oczach był widoczny.
"Ciekawe co mu jest naprawdę" - Pomyślała Łucja...
*********************************************************************************
Dziękuję za przeczytanie ;*
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ;*
Jeśli się spodobało proszę o komentarz, to bardzo motywuje ;)