sobota, 23 sierpnia 2014

Opowiadanie, Część 2.

                          Jechała z Harrym 3 przystanki, rozmawiali na różne tematy, w końcu on zapytał - Czy ja naprawdę się tobie podobam?- Nie wiedziała co odpowiedzieć i wpadła w zakłopotanie. W końcu zebrała się w sobie i mówi - Tak, ale nie chciałam żebyś się o tym dowiedział.-. Był to dla niego mały szok, zdziwił się tym co ona powiedziała. Domyślił się, że Łucja wychodziła z założenia, że nie ma u niego szans. Jednak sam nie zdawał sobie sprawy z kilku rzeczy... - Dlaczego nie miałem się tego dowiedzieć?- zapytał się jej bardzo delikatnie. Ona odpowiedział tak jak Harry się spodziewał - Nie miałam odwagi, nie miałam żadnych szans...-. Harry dobrze wiedział o co jej chodziło, domyślał się, że jest dosyć "sławny" w szkole. Wiedział, że ona sądzi, że jest więcej osób które "powinny" z nim rozmawiać. Ich czas się skończył. Łucja musiał iść do domu. Autobus staną, Łucja wysiada, spojrzała jeszcze w okno w którym siedział Harry i zaczęła kierować się w stronę domu. Mieszkała w domu jednorodzinnym z rodzicami, babcia, dziadkiem i psem. Dom nie był - tak jak większość w tej okolicy- zaniedbany i opustoszały, wręcz przeciwnie, był zawsze czysty, ogród zadbany, a w całym domu panowała ciepła i rodzinna atmosfera. Łucja nigdy nie bała się o to, że ta ciepła atmosferę coś zniszczy, jednak za kilka minut miało coś się zmienić i nastąpić najgorsze.                  

 
                                                             Zbliżała się do drzwi od domu, lecz nagle ktoś je gwałtownie otworzył. Wystraszyła się. Spojrzała, a z domu wychodziła policja. Stała jak by coś ją przyciągało do ziemi. Była w szoku, nagle zobaczyła swoją mamę wołającą ją do środka. Łucja wchodzi na korytarz, rozgląda się po domu. Wszystko było porozrzucane na podłodze, jedyne co stało na swoim miejscu to kanapa i stół w pokoju gościnnym. Na kanapie siedziała załamana babcia, a przy stole stał dziadek z jej tatą i rozmawiali. Łucja nie była obecna, przynajmniej nie duchem. Po kilku minutach się ocknęła i zapytała - Co się tutaj stało?-. Wydawało sie, że dopiero teraz rodzina zauważyła jej obecność. Matką jej odpowiedziała - Było włamanie, policja wszystko sprawdziła, prawie nic nie zginęło idź proszę sprawdź czy w twoim pokoju wszystko jest-. Za prośbą matki Łucja poszła do góry do swojego pokoju. Otworzyła szufladę że swoimi "skarbami" ,bo tylko ona ja interesowała, na szczęście nic nie zginęło. Jej pokój jako jedyny została zachowany w porządku. Wszystko stało na miejscu, żadnego śladu włamania. Było to dziwne, ale stwierdziła że najwyraźniej ktoś stwierdziła, że w jej pokoju nie ma nic cennego. Usiadła na łóżku i nagle usłyszał krzyk dochodzący z dołu....


  *****************************************************************************
    Dziękuję za przeczytanie ;)
         
         Przeczytane, to proszę skomętuj <3 

5 komentarzy: